Na półkach polskich sklepów z winem najczęściej znajdziecie mencię w wydaniu „wygładzonym” przez dojrzewanie w beczce, a czasem także niewielki dodatek innych szczepów. Umiejętnie użyta beczka pozwala wygładzić czasem zbyt ostre taniny mencii i oczywiście dodaje przyprawowych aromatów. Takie wydanie tego szczepu znam i bardzo lubię, ale równie chętnie poznaję nowe interpretacje znanych odmian. Takich jak dziś opisywana Rufia.

Powstała w Dão, a konkretnie w Quinta de Boavista, należącej do João Tavares’a de Pina. João jest jednym z tych winiarzy, których filozofia opiera się na minimalnej interwencji – zarówno w winnicach, jak i w piwnicy. Warto jednak pamiętać, że „minimalna interwencja” oznacza ograniczenie/wykluczenie sztucznych środków „ochrony” roślin i jednocześnie wymaga umiejętnego stosowania naturalnych metod. Dlatego też w winnicach João rosną rumianek, koniczyna, różne gatunki traw, a także lawenda. Ta ostatnia zapewnia ochronę przeciwgrzybiczną. Podobną rolę pełnią także dęby, sosny i eukaliptus, rosnące w pobliżu winorośli. W walce ze szkodnikami pomagają też ptaki, a także biedronki, pszczoły i inne owady zamieszkujące winnice należące do João.

Minimalna interwencja przy produkcji wina wymaga sporego doświadczenia, a i tak efekty nie są w 100% przewidywalne. Wina João powstają dzięki drożdżom, które naturalnie występują na skórkach winogron, nie są klarowane, ani filtrowane. Większość z nich dojrzewa w dużych (1300/1800l), używanych,  beczkach z kasztanowca, które neutralnie wpływają na smak wina.

Decyzja o takich metodach pracy w winnicy i winiarni była poparta całkiem niezłym dorobkiem merytorycznym. João studiował techniki uprawy winorośli i tworzenia wina w Bordeaux. Po zdobyciu solidych podstaw, trafił do UTAD (Universidade de Trás-os-Montes e Alto Douro), gdzie 3 lata poświęcił badaniu drożdży.

Mimo, że wszystkie wina powstające w Quinta de Boavista spełniają warunki wymagane do produkcji win organicznych, wina nie są certyfikowane. Zastanawiacie się dlaczego? João chce po prostu robić wina takie jak jego ojciec i dziadek. Współpraca z naturą jest dla niego ważniejsza niż spełnianie wymogów stawianych przez organizacje certyfikujące wina.

João zdaje się nie przywiązywać przesadnej wagi do status quo. Kilka lat temu wykarczował stare winnice, w których rosły międzynarodowe szczepy, po to by zastąpić je (wyhodowanymi w jego własnej „szkółce”) sadzonkami lokalnych, starych i niemal zapomnianych odmian. Jego upór przy produkcji naturalnych, mających bardzo charakterystyczny (mineralność, koncentracja + redukcja) styl, sprawia, że w środowisku lokalnych winiarzy odbierany jako osoba, która dobrze wie czego chce. Z resztą nazwa opisywanego dziś wina – Rufia, którą na angielski można przetłumaczyć jako badass (w wolnym tłumaczeniu – skurczybyk) nawiązuje właśnie do charakteru João .

Jak wspomniałam na początku – Rufia jest winem w 100%  z owoców jednego szczepu – mencii (w Dão znanym jako jaen). Czy jest to typowy przykład Jaen z Dão? I tak i nie. Nie, bo (oprócz „jednoszczepowości”)  jest to wino o bardzo redukcyjnym (nawet jak na skłonną do redukcji mencię) charakterze. Taki styl jest charakterystyczny dla czerwonych win z Quinta de Boavista, ale rzadko spotykany w regionie.

Jednak po porządnym napowietrzeniu w kieliszku/karafce spod redukcyjnej kołderki wychodzą wszystkie przyjemne, jaenowe nuty – śliwki, jeżyn, fiołków i czerwonego grejpfruta. Jest też bardzo pijalne – jeśli oczywiście lubicie wysoki poziom kwasowości, wyraźne, ale przyjemnie dojrzałe taniny i nieprzytłaczającą koncentrację i owocowość (jeżyny, śliwki i borówki).

 

Z kilku degustowanych win powstających w Quinta de Boavista wybrałam, moim zdaniem, najbardziej ekstremalne. Ciężko jest pozostać wobec niego obojętnym, najprawdopodobniej na początku podejdziecie do niego z pewnym dystansem, a później pokochacie (tak jak ja). Myślę, że warto spróbować go chociaż raz, żeby wyrobić sobie własne zdanie.

Wina od João Tavares’a de Pina kupicie w Wine&People.

Rufia/Mencia kosztuje 95zł.