Karp

Na butelce dziś opisywanego wina odnajdujemy napis  Bernkasteler Ring seit 1899. Siedmiu winiarzy znad Mozeli, którzy założyli tę, najstarszą w Niemczech, organizację zajmującą się sprzedażą  (a dokładniej – przygotowaniem aukcji) wina, zapewne nie zdawało sobie sprawy jak ciężkie czasy czekają ich region.

Pod koniec XIX Mozela słynęła z produkcji doskonałych białych win. Podczas gdy Bordeaux było głównym ośrodkiem handlu winami czerwonymi, po najlepsze białe wina kupcy udawali się do leżącego nad Mozelą miasteczka Traben-Trarbach. Mozelskie Rieslingi z przełomu wieków, doskonale nadawały się do długiego przechowywania i znosiły ciężką podróż. Winiarze, świadomi, które z ich parcel dają najlepsze wina, skupiali się by jak najdokładniej oddać ich pochodzenie i – w przeciwieństwie do znakomitej większości producentów europejskich unikali poprawek, takich jak szaptalizacja.

Niestety po II wojnie światowej sytuacja zaczęła się gwałtownie zmieniać. Zmieniła się mentalność Niemców i możliwości – zarówno sprzedaży wina jak i jego produkcji. W skutek reform, określanych dźwięcznym słowem Flurbereinigung znikło wiele cennych winnic, a stare krzewy Rieslinga zastąpiono nowymi, modnymi i wydajniejszymi odmianami. Mało kto przykładał wagę do parceli z której pochodziło wino. Najlepsi producenci nadal tworzyli doskonałe Rieslingi, ale wcześniej gwarantujące jakość i określające pochodzenie nazwy winnic, niemal zupełnie straciły na znaczeniu. Postęp technologiczny sprawił, że popularne stały się wina słodsze, często nie mające wiele wspólnego ze szlachetnością.  Do Niemiec powoli docierała francuska moda na łączenie wina z jedzeniem. W odróżnieniu jednak od popularnych wśród krytyków win wytrawnych, Niemcy preferowali wina słodkawe (dziś zaliczane do kategorii feinherb, zbliżonej do win półwytrawnych), znacznie lepiej pasujące do lokalnej kuchni.

Dopiero w latach 80, gdy wielu największych, masowych producentów dotknął (austriacki) skandal glikolowy*, wytrawne wina znad Mozeli zaczęły zyskiwać większą popularność.

bernkasterPrzez ten cały czas Bernkasteler Ring rozwijał się, chroniąc mniejszych producentów Rieslinga. Niestety, nie udało nam się dowiedzieć od kiedy do organizacji należy producent dziś przedstawianego wina. Wiemy natomiast, że Jobst-Julius Karp – autor dzisiaj opisywanego Rieslinga, należy do ciekawego stowarzyszenia – Generation Riesling,  mającego na celu wspieranie młodych (mających mniej niż 35 lat) niemieckich winiarzy i popularyzację tworzonych przez nich  win (nie tylko Rieslingów). Obecnie organizacja liczy 500 członków, ciągle się rozwija i organizuje degustacje (tu znajdziecie tekst Andrew Jefford’a, piszącego dla Decantera o jednej z nich).

Ostatnim sformułowaniem, któremu warto się przyjrzeć jest, już wcześniej wspomniane słowo feinherb. Rieslingi feinherb czasem są porównywane do półwytrawnych (halbtrocken), ale ten styl do prawdy ciężko jest ściśle opisać. Jest niczym kameleon, zmieniający się w zależności od rocznika i interpretacji producenta. To samo wino bardzo się różni w zależności od temperatury i czasu, jaki upłynął od otwarcia butelki. Różnice są znacznie lepiej wyczuwalne, niż w przypadku wielu innych Rieslingów (nie są to tylko nasze wrażenia).


Karp-Schreiber, My Karp feinherb Riesling 2015

Winnice Karp-Schreiber są w posiadaniu tej samej rodziny od 1664 roku. Sama nazwa wina nawiązuje także do rodzinnej tradycji odławiania karpi (swoją drogą,  słowo “karp” brzmi niemalże identycznie w wielu europejskich językach).

Cytrynowy kolor

Nos: cytryna, trochę miodu, pojawia się też lekka nuta żelazistości,

Usta: tutaj bardzo wiele zależy od temperatury i czasu od otwarcia butelki, prosto z lodówki jest świeże, lekkie, kwasowość jest mocno wyczuwalna,wyczuwamy cytrynę i grejpfrut, gdy wino jest cieplejsze, kwasowość pozostaje wyraźnie zaznaczona, ale wtedy zaczyna też być wyczuwalna słodycz, która (mimo, że wino było w podobnej temperaturze) znika następnego dnia, cytryna, obecna w winie pierwszego dnia, niezależnie od temperatury, pozostaje, ale po kilku godzinach pojawia się też brzoskwinia i dojrzałe jabłko, sprawiające, że wino wydaje się troszkę cięższe.

Nie jest to wino złożone, ani skomplikowane. Polecamy na ciepły wiosenny wieczór, szczególnie osobom, które lubią wina z wyraźniej zarysowaną słodyczą. 

Zakupione w Winnym Garażu, cena: 42 zł.


*tak, tak – nie pomyliłam się – wielkie niemieckie firmy tworzyły wino z soków, powstających w Austrii, do których (by dodać winom “ciała” i słodyczy) dodawano glikol etylenowy – substancję stosowaną w zimowych płynach do spryskiwaczy. Co ciekawe – skandal odkryto w lecie ,gdy jeden z producentów chciał odzyskać podatek, przedstawiając fakturę na duże ilości tego związku.

Zobaczcie jakie inne Rieslingi pili uczestnicy tej edycji Winnych wtorków: